W środku bardzo przestronnie wysoko no i efekt szkła daje poczucie braku oddzielenia od obecnych na zewnątrz świateł Quito. Każdy przychodzący jest witany muzyką etniczna graną przez Indian i oczyszczany z miejskiego syfu jaki ma na sobie. Sztuka andyjska wymaga pewnej czystości.
Byli jacyś oficjele, byli jacyś studenci, byli artyści, byli ludzie zwykli, byli ludzie niezwykli, byli ci z wyższych sfer i niższych, był też jeden artysta, który jak dla mnie był andyjskim Nikiforem pokazującym tu i tam swoje obrazki na papierze zwinięte w rulon i włożone w czarny foliowy worek na śmieci. Różnorodność urody, rysów twarzy osób obecnych naprawdę ogromna. W Ekwadorze to jest normalne, że jest największa na świecie bioróżnorodność natury na 1kmkw, no a człowiek tez z natury pochodzi więc i Ekwadorczycy między sobą różnią się bardzo wyglądem. A tutaj doszły jeszcze osoby ze wszystkich pozostałych państw Ameryki łacińskiej.
Na starcie nie wiedziałem czy mam robić zdjęcia, czy otworzyć się na sztukę tam obecną. Jedno i drugie w tym samym czasie nie jest możliwe bo gdy robi się zdjęcia wchodzi się w interakcję bardziej z aparatem niż z obiektem fotografowanym no chyba że fotografuję się modelkę :P
Tak więc wybrałem jako nr 1 zdjęcia a potem gdy będą miały miejsce oficjalne gadki to w ciszy samotności i spokoju przejdę się i połączę w 128% ze sztuką. Tak też zrobiłem.
Runda zdjęciowa była jak casting gdzie przewija się 200 nagich modelek i po 15 już zanika jakiekolwiek zdziwienie lub zachwyt. Samotna runda podczas gadek oficjeli była WOW. Byłem w wielu muzeach, na wielu wystawach, w wielu państwach podczas moich podróży i nigdy żadna twórczość nie poruszyła mnie tak dogłębnie. Tutaj stawałem przed niektórymi obrazami i patrzyłem i przechodziły przeze mnie ciarki po całym ciele i czułem wewnętrzne drżenie, poruszenie. Przekaz wnikał we mnie z pominięciem struktur umysłu gdyż obraz miał taką formę, zż strukturę umysły pomijał aby dotrzeć szybkim torem od razu do wnętrza mej istoty. Obraz numer 1 to Przesilenie wrześniowe quiteńskiego artysty Jarrin Valle
Artysta europejski bardzo często zgłębia się w zakamarki swego (chorego) umysłu i uzewnętrznia cały syf jaki tam w środku siedzi. Im bardziej szaro buro czarno i ponuro tam jest tym lepiej, tym jest bardziej artystą. On nawet nie dokonuje wewnętrznej transformacji, on jej nie chce, on widzi w swej chorobie potencjał, na którym można zarobić i stać się może nawet sławnym.
Artysta andyjski patrzy do swego wnętrza i pragnie zrozumienia. Dla niego świat zewnętrzny i wewnętrzny to Matka Ziemia, Wiatr, Ogień, Woda. A on jest tylko małą istotą, która bierze udział w tym wielkim przedstawieniu w którym nie za bardzo można zrozumieć gdzie się kończy scena i zaczyna widownia i czy widzowie są też na scenie, czy scena jest na widowni. Wszystko jest jednym, wszystko się przenika.
Dobór miejsca na tę wystawę był idealny i pokazujący, że te sztuka andyjska jest ponad całą zdobyczą cywilizacji, ponad całym miastem. Galerie w europie najczęściej znajdują się w samych centrach miast tym samym pokazują poziom odpowiedni do miejsca wystawy...
Wracając około 22 taksówką przez zasypiające Quito zaczęło do mnie docierać to wszystko, co rozpatrzyłem i patrząc przez okno taksówki uderzyło mnie to, że wielkie korporacje uśredniają świat do standardu, który jest niski i tak daleki od prawdziwej i wielkiej natury człowieka. No bo jest absurdem żeby standardem światowych np. lodów była algida, której wyroby o praktycznie takim samym smaku mogłem kupić wszędzie w europie, w Egipcie, na wyspach zielonego przylądka, na Barbados, na Mauritiusie w Ekwadorze i Indiach. Wspólnym mianownikiem ma być spontaniczne życie a nie binarna śmierć.
Podsumowując:
- chylę czoła sztuce andyjskiej, real respekt dla tych wielkich artystów
- artyści europejscy spalcie wszystko co stworzyliście, zapomnijcie to, czego was nauczyli w szkołach i uniwerkach i zacznijcie ŻYĆ...