Następnego dnia zupełnie "przypadkiem" natrafiłem na plakat do castingu w programie "Zabij mnie śmiechem" http://www.kawon.zgora.pl/index.php?i2=2&akt=87 czytając plakat przypomniał mi się sen jaki miałem chyba około rok temu. W śnie szedłem ulicami Zielonej Góry i zobaczyłem plakat odnośnie jakiegoś kabaretu w którym było podane moje nazwisko. Nie odważyłem się we śnie pójść i wystąpić. Paranoja przecież we śnie mogę wszystko, już kiedyś Matiza zamieniłem w Ferrari...
Te sen mnie zmobilizował do tego, aby pójść na casting. Dzisiejszy poranek spędziłem na przygotowywaniu mojego wystąpienia pt. "Telefon". W domu całkiem dobrze to doszlifowałem i nagrywałem sam siebie na kamerę, oglądałem poprawiałem itd. Na castingu wystąpiłem jak ostatni, bo tak chciałem tylko nie wiedziałem, że przyjdę w takim momencie, że będę biec z miejsca rejestracji (do połowy wypełniłem wniosek) prosto na scenę zdejmując po drodze bluzę...
Jak poszło hmmmm ludzie się śmiali, czy wystarczająco aby przejść casting? Nie wiem bo ze sceny świat wygląda inaczej, totalnie inaczej... najważniejsze jest to, że zrobiłem coś spoza kółka :) A jeśli przejdę to dam o tym znać na blogu...